Obudziłem się o 5.38 i
pierwsze co zrobiłem to włączyłem komputer i FB. Uciekłem od razu w świat
wirtualny. I tak minęły kolejne trzy, prawie cztery godziny. Wstałem wpół do
dziesiątej. Za pół godziny wsiadłem na rower i wyjechałem do lasu. Tam
najlepiej się czuję. Wśród drzew, zieleni i ciszy. Pierwszy raz zabrałem ze
sobą laptopa, żeby od razu przelewać na „papier” kotłujące się we mnie myśli.
Tam najlepiej mi zebrać myśli. Zawsze układałem sobie jakieś myśli w głowie a
po powrocie miałem je zapisać ale nigdy do tego nie dochodziło. Zawsze mijała
chęć i motywacja. Minęła 10.00 jak zajechałem
na miejsce. W lesie dość mokro. Obok staw i pozostałość po ognisku. Siadam na
przewróconej brzozie i zaczynam pisać.
Nie radzę sobie po
powrocie z Wrocławia. Spędziłem tam prawie miesiąc czasu. Większość dni siedziałem
na rynek i malowałem. Przez pierwsze dwa albo trzy dni, siadałem wieczorem do
bloga i pisałem relacje, dla własnej pamięci. Ale później i o tym zapomniałem. Korzystałem
z uroków miasta, spotkań, wystaw, rozmów z ludźmi. Korzystałem z wolności –
samotnego mieszkania, gdzie nikt nie mówił mi co mam robić, co jeść i w co się
ubrać; co wypada a co nie, korzystałem z wolności wyboru i wolności otoczenia,
bez zwracania uwagi na to, co inni sobie pomyślą, bo ich to niewiele
obchodziło. Byłem obcy.
Dziś mija tydzień jak
wyjechałem z Wrocławia i przyjechałem do Bełchatowa. Zaraz po wejściu do
mieszkania (dom zostawiłem na ulicy we Wrocławiu), włączyłem komputer i
uciekłem w świat wirtualny. To miasto jest strasznie demotywujące. Beton, moher
i cenzura – to hasła, którymi mógłbym je określić. Pewnie dołożyłbym jeszcze
nepotyzm, układy, załatwianie wszystkiego po znajomości. Miasto, które po godz.
17.00 wymiera, wyludnia się, ostaje puste i świeci wszechobecnym betonem (ok,
kostką i płytami granitowymi).
Napisałem na fb, że w
takim betonie to tylko się zabić. Drugiego dnia – coś o samobójstwie a
trzeciego – o śmierci. Jednozdaniowe hasła. Nikt nie reagował. Pewnie większość
już jest przyzwyczajona, że wypisuję głupoty, więc lepiej to przemilczeć. Tylko
jedna osoba podjęła dyskusję. Później dołączyła druga osoba. „Donieśli” na mnie
do psychologa. Wieczorem dostałem telefon – co się ze mną dzieje. Udałem, że
wszystko w porządku. Wczoraj miałem się spotkać, ale już nie pamiętam kto do
kogo miał zadzwonić i spotkanie się nie odbyło. Od czterech dni nie zamieszczam
żadnych wpisów na fb, ukryłem soją widoczność. Nikt nie reaguje.
Początkowo
potraktowałem te wpisy, a przynajmniej ten pierwszy bardziej jako żart. Ale… z
czasem jak zacząłem się nad nimi zastanawiać to raczej nie były dla żartu. Jest
w nich wiele prawdy. Otaczająca rzeczywistość blokowiska, brak ludzi i
wsparcia, wymarłe życie kulturalne działa na mnie destrukcyjnie. Nudę zabijam
całodziennym siedzeniem na fb, czasem sprawdzę pocztę. Znajomi przestali
odpisywać na wiadomości. Zaczynam wegetować. Samotność na wielu poziomach
zaczyna być okropna. Pewnie mam jeszcze resztki nadziei, że może się coś
zmienić. Tylko brak cierpliwości – o dziwo, tej mam aż nadto, kiedy maluję
tuszem po japońsku.
Pięć lat. I znów jestem
w punkcie wyjścia. Może nie jest to stan jakiś beznadziejny, że w desperacji
chcę rzucić się z bloku – dziś mniej się boję, ale jednak jest jeszcze strach i
niepewność, czy oby na pewno. Ale jestem w punkcie – nie wiem co dalej.
Wierząc numerologii to
mój pierwszy rok numerologiczny w który wkroczyłem we wrzeniu ub., roku
powinien przynieść nowe pomysły i nowe możliwości. A tu rok się prawie kończy a
ja zostaję z pustką. Miałem pomysł na stworzenie grupy zainteresowanych
ezoteryką, ale okazał się niewypałem. Dwa razy nikt nie przyszedł na spotkanie.
Mimo iż zainteresowanie przerosło moje oczekiwania. Odpuściłem sobie. W tym mieście
jakikolwiek pomysł jest nie do zrealizowania.
Dwie godziny nie wiem
kiedy zleciały a tu jeszcze tyle myśli do zapisania zostało. Wracam, bo
zmarzłem. Muszę dokończyć to jak zajadę. Muszę !
…
To było do
przewodzenia. Niebawem minie godz. 17.00. Przesiedziałem ten czas na fb i nic
nowego nie dopisałem. Pozostaje następny
wyjazd do lasu, żeby dokończyć pisanie.
przeczytałam... i pierwsze co mi przychodzi na myśl to mimo swojego wieku i doświadczenia jesteś strasznie pogubiony :( ezoteryka, malarstwo, chrześcijaństwo, nie za dużo tego? tyle sprzeczności? śledzę profil na FB, nawet kiedyś komentowałam, ale zamiast wysłuchać, przemyśleć wolałeś odbić pałeczkę ze zdwojoną siłą :( człowiek chce pomóc a się zniechęca skoro uważasz, że i tak wiesz lepiej i sobie poradzisz. kont na FB też pełno, samemu można się pogubić :( uważam, że powinno rozdzielić się osobę prywatną od twórczości. zacznij porządkować swoje życie i żyj! załóż jedno konto ze swoją twórczością pracami, podziel je tematycznie na albumy, opisuj prace. a swoje życie zostaw na innym profilu, myślę że to pomoże Tobie (skupisz się na tym co naprawdę dla Ciebie ważne i daje Ci satysfakcję) i nie będą ogarniały Cię czarne myśli. Sam zaczynasz się zapadać w ezoterykę okultyzm, magię itp a to będzie Cię ciągnęło w dół. Byłeś blisko kościoła, wiesz jak bardzo to może być niebezpieczne dlatego dziwię się, że w to brniesz! Droga powrotna będzie bardzo trudna ale możliwa, ale musisz wiedzieć czego tak naprawdę chcesz od życia :(
OdpowiedzUsuńp.s. przepraszam, ale wolę pozostać anonimowy
Mariusz, ta anonimowa ma trochę rację, brakuje ci system. Jak chcesz zadzwoń do mnie to się umawiamy i pogadamy. Albo przyjedz, wiesz gdzie mieszkam.
OdpowiedzUsuń