sobota, 8 sierpnia 2015

Ciśnienie wyższe niz temperatura za oknem

Muszę to z siebie wyrzucić, bo inaczej wyładuję się na kimś niewinnym.

Znów matkę coś ugryzło i szuka dziury w całym. W drodze do sklepu /poprosiłem tylko żeby ze mną poszła kupić spodnie, nic więcej/ pyta się o moje wizyty w Urzędzie Pracy. Chodzę wtedy kiedy mi wyznaczą termin, ale to moja sprawa kiedy chodzę, nie będę się tłumaczył kiedy idę i po co.  "To mogliby Ci dać chociaż pracę w sklepie> Ile jeszcze będziesz bez pracy. Nie masz 17 lat tylko 35. I nic sobie z tego nie robisz?". Mam tyle lat ile mam, znam sytuację, i co z tego. Nie ma pracy, to nie ma. Nie będę rwał włosów z głowy. "No piękne masz podejście. też chciałabym takie mieć". To zmień podejście, nie będziesz mówiła, że też byś takie chciała mieć. "I co to da?" Co da ?! nie będziesz narzekać. "Bo jeszcze trochę to ona nie będzie miała na chleb". Ale to nie mój problem. Jeśli przeszkadza jej moja obecność to przecież ma prawo mnie z niego wyrzucić, wymeldować, w końcu to jej mieszkanie. A wysłuchiwać jej problemów nie ma zamiarów. Masz problem, zrób coś z tym a nie narzekaj albo obgaduj mnie za plecami jak sąsiadka przychodzi. /nie tylko mnie obgaduje, ale innych też/. Spodnie kupione. Będą do poprawki, ale to zaniosę znajomej, może poprawi, bo na "tą" to nie mam co liczyć. Niosłem w reklamówce. Dla mnie żaden problem. Wyjęła torbę, ze na ramieniu to będzie wygodniej. Jak chcesz nieść to bierz. Wrzuciła do torby i mi daje. Przecież mówiłem, że mi nie przeszkadzało jak niosłem w ręce. Chciałaś, to nieś.Coś jeszcze pod nosem mruczała, ale mnie to ani parzy ani ziębi. 
.
Na obiad miałem zjeść to, co zostało z kilku dni. Wyrzuciła do kosza, bo wg niej nie nadawało się. Poszła do baru coś zjeść, pytała się czy też chcę. Akurat dopiero zjadłem śniadanie, więc jak będę głodny to coś sobie zjem. Trzy razy powtarzałem, że NIE IDĘ, NIE CHCĘ, NIE JESTEM GŁODNY. Ale jak grochem o ścianę.

Dla mnie sytuacje są jasne: konkretne pytanie - konkretna odpowiedź. Widocznie ona woli wodolejstwo, a najlepiej żeby wszyscy wkoło robili tak, jak jej odpowiada i pod jej dyktando. Najpierw trzeba umieć się samemu chcieć zmienić, a nie dyrygować innymi. No ale jak się nie chce... to już też nie mój problem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz