poniedziałek, 1 grudnia 2014

praca domowa

Muszę odrobić pracę domową. "Wole spotkania z ludźmi niż siedzieć w internecie". Tak nowa afirmacja do przepisania. Nawet znalazłem swój stary zeszyt. gdzie je zapisywałem. I .... Tamte pomogły nabrać pewności siebie. ... 

Ostatnie spotkanie w OPiRO. Był moment, kiedy było trudno. Kiedy przypominam sobie sytuacje, gdy ktoś teraz mówi do mnie lub o mnie dobrze rzeczy, miłe słowa, że... jestem fajny gość. Wtedy... czasem pojawia ie ściana, blokada i te słowa jakoś przelatują obok. Bo mam zakodowany zupełnie inny obraz. Bo... wcześniej nie słyszałem dobrych słów o sobie. Bo wszystko było źle. Dlatego czasem nie rozumiem niektórych "słów". Tak, dla mnie to tylko słowa, nie mające znaczenia. Bo sam ich nie słyszałem. Dlatego tak trudno mówić o tym co dobre, co czuję, co chciałbym. Łatwiej to wszystko przelać na papier, znaleźć w moich obrazach, wyczytać w wierszach. Tak jest mi łatwiej. Czasem pojawiają się łzy, bo nie wiem jak zareagować, co opowiedzieć, czasem wracają wspomnienia, te trudne. I wtedy jest najgorzej. Wtedy najłatwiej zagłuszyć to, co się czuje jakimś rozumowym rozwiązaniem. Ale to nie tak powinno być. Drobny gest, czyjś uśmiech, podanie ręki, obecność obok. Już nie mówię o przytuleniu - bo i tak czasem się zdarza na pożegnanie - to dopiero jest wow. Czasem się śmieję, ze nauczyłem się tego we Wrocławiu. Ale zazwyczaj nie mam odwagi, choć bardzo bym chciał. Wtedy zawsze to sobie jakoś wytłumaczę. Powoli się uczę to przełamywać. Nie zastanawiać co by było, po prostu, ot tak. To drobne kroczki. Przecież nie znam innego życia. Nie chodziłem na dyskoteki, na imprezy, do kawiarni. Nie spotykałem się z ludźmi. nie byłem zapraszany, żeby gdzieś wyjść. Był tylko mój pokój.

Kilka dni temu miałem dwa spotkania z przedszkolakami. Zaprosiła mnie koleżanka, która tam pracuje. Pojechaliśmy wcześnie rano. Kto to słyszał wstawać o 5 rano żeby na 7 być na miejscu :) Malowaliśmy kawą. Ale był też czas, kiedy siedziałem na dywanie a one same przychodziły i siadały obok. tak po prostu. I co? masz być wtedy poważnym panem? Twardzielem, który nie płacze, choć w środku cie już nosi żebyś się wypłakał? To takie może mało zauważalne gesty: narysowanie obrazka, zbudowanie czegoś z klocków. Może nic takiego, ale.... W drugim przedszkolu był pluszowy miś - Miś Uszatek. Koleżanka zrobiła mi z nim zdjęcie. Bo chciałem. Eh.... 

Trzeba było wracać. A w busie spotkałem koleżanką z plastyka. Siedem, może dziesięć lat się nie widzieliśmy.W piątek poszedłem na spotkanie z artystą malarzem do muzeum. Niewiele osób przyszło, może 14 max. czasami atmosfera była dość sztywna. Milczałem. Wolałem być biernym słuchaczem. Po spotkaniu zamieniłem z gościem kilka słów. Tak na luzie, tak normalnie, o sztuce, o jego obrazach, które wisiały na ścianach. 

Na koniec trochę o Andrzejkach. Dwa razy stawiałem karty. I dwa razy się sprawdziły. I tyle. Później minął weekend, przesiedziałem w domu przed komputerem. Napisałem relację z konwentu w Rybniku i podsumowanie miesiąca. Znów sporo się działo i sporo namalowałem prac. I wreszcie musiałem zabrać się za napisanie kazania. Najgorzej się zmobilizować. Jak już się zabiorę, to leci. Tak samo mam z malowaniem. Ale... póki co przerwa. Napisałem sobie plan na grudzień, że odpoczywam.

A tymczasem wracam do pracy domowej. W tle leci muzyka i zabieram się za pisanie. Chociaż trochę.Właśnie po to mi jest potrzebna ta praca domowa, zęby nie spędzać całych dni w sieci. A czasem znaleźć odwagę, siły, chęci, motywację, zęby wyjść do ludzi. Co prawda tutaj nie bardzo jest gdzie i do kogo. no ale.... praca domowa jest :) a co będzie dalej to się zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz