sobota, 7 marca 2020

Nie umiem się odnaleźć

Czasami żałuję, że kilka lat temu nie znalazłem na tyle odwagi, aby ... wyskoczyć z okna. Od tamtego czasu minęło 7-8 lat. Od kiedy wyszedłem z seminarium minęło 13 lat. I nadal sobie nie umiem poradzić i odnależć w tym świecie.A wystarczyło wyjść na godzinę, żeby w kilku sklepach zrobić zakupy i przejechać się rowerem po mieście. Wracałem do mieszkania przygnębiony i zrezygnowany. Wciąż żyję w strachu i stresie. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie umiem rozpoczynać rozmów, nie umiem odnaleźć się w dużym zbiorowisku ludzi. Nie umiem..... 
Odechciewa mi się wszystkiego. Popołudnie będzie zmarnowanym czasem, który spędzę przed komputerem bezmyślnie przerzucając strony FB. 

czwartek, 26 września 2019

Pustka, okropna...

Aż byłem ciekaw, kiedy ostatni raz tutaj zaglądałem. Pół roku temu - ostatni wpis. 
Od kilku dni mam pogorszony nastrój. Drażni mnie obecność ludzi. Najlepiej jest, kiedy ich nie mam wokół. Popołudniami jeżdżę do lasu, pobyć sam. Dziś też spędziłem w nim ponad trzy godziny. Padało. Mam całe przemoczone buty. Posiedziałem nad stawem. Patrzyłem gdzieś w dal. Nie chciałem już wracać.

wtorek, 12 marca 2019

Nowa wystawa tuż, tuż.

Przed chwilą minęła godz. 2.00 w nocy. Skończyłem rysować szkice do kolejnej wystawy. Chyba 10 ich zrobiłem. formatu A3.

Wystawa odbywać się będzie w Łodzi w jednej z kawiarni, gdzie od ponad 1,5 roku wiszą moje prace. Napisałem tam wczoraj, że przyjadę odebrać bo potrzebuj e prace na kolejna wystawę. I dostałem propozycję, żebym przywiózł coś nowego. Wysłałem kilka propozycji i padło na akty. Wielkie zaskoczenie. Ucieszyłem się bardzo. Policzyłem gdzie, ile i jakie duże mam antyramy wolne. Poszukałem prace. Niestety dużych mam znacznie więcej prac, ale brak oprawy, wiec zostanę przy małym formacie - antyramy już wiszą w kawiarni, tylko wymienię prace. A znów małych prac mam niewiele, a te, które mam nie wszystkie mi odpowiadają. No cóż. Trzeba namalować nowe. Dam radę. Mam na to 1,5 dnia. No teraz to już jedne. Zrobiłem 9 szkiców. Z rana będę rysował, co się da oprawię, resztę oprawię na miejscu. 
Zrobiłem informacje w internecie, żeby ludzie wiedzieli o wystawie. Zastanawiałem się też nad spotkaniem, ale tymczasowo odpuściłem. Prace trochę powiszą, a za kilka tygodni znów będę w Ł, wiec może wtedy się coś zorganizuje. Przejrzałem setki zdjęć, i wybrałem kilka modeli. Była chyba 23 jak zacząłem rysować. Najtrudniejsze było ustalenie koncepcji, ale... zrobiłem jedną, drugą prace i zaczęło wciągać. 

Ale... szaleństwa nie koniec. jak wszystko narysowałem, odgrzałem sobie obiad bo... przez cały dzień chyba zapomniałem, że trzeba jeść.  A teraz spać mi się odechciało, więc można pojeść.

czwartek, 7 marca 2019

Gdybym umiał uwierzyć

Kolejny dzień zbieram się, żeby to napisać.

Po prawie 1,5 miesięcznym pobycie opuściłem szpital. To był wtorek. Wyszedłem stamtąd z niesmakiem. A niesmak pozostał po akcji jednej z terapeutek (M).  Chodzi o pożegnanie - taka niepisana tradycja oddziałowa. Znacznie wcześniej, kiedy podjąłem decyzję o odejściu, poprosiłem, żeby takiego czegoś nie było. N. wiedziała dlaczego tego nie chcę.
Poniedziałek był smutnym dniem. N. zawołała mnie na krótką rozmowę. Bałem się. To była odpowiedź na moje 8 stron zapisanej "pracy domowej" - mojego powodu odejścia. Była bardzo urzędnicza. Wszystko zmieniło się o 180 stopni. Mogłem się spodziewać, że tak się to zakończy. Później spotkanie z lekarzem - powiedział, że pora odejść. Na wtorek miał być gotowy wypis. Zgodziłem się, że przyjdę na cały dzień. Wtorkowe zebranie społeczności wszystko popsuło. Szczególnie mój całkiem dobry nastrój. I padło to jedno zdanie z ust M. - że dziś odchodzi (...). Potwierdziłem. A ona dalej. Nie miałem nic do powiedzenia. Kiedy ktoś z uczestników zaczął mówić coś o mnie - wyszedłem z sali. Już nie wytrzymałem. Chodziłem długo po korytarzu. Byłem wściekły. Nie wiem jak się zakończyła cała sytuacja.
Po wyjściu N. przechodziła obok do swojego gabinetu. Popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła. To było miłe. Nie znikła moja złość, bo przeszedłem obojętnie, ale zapamiętałem ten obraz jako jedyny pozytywny element tego dnia. Miała piękny uśmiech. A w tej jeansowej koszuli wyglądała jeszcze ładniej.
Przemęczyłem się jeszcze na ostatnich zajęciach - nic nie robiłem i z okropnym nastrojem opuściłem szpital. Nie chciałem z nikim rozmawiać i do nikogo się odzywać. Straciłem resztki zaufania do personelu. Prosiłem. Niestety, nie uszanowano mojej prośby. Być może, gdyby dyżur miała N. nie zrobiłaby tego świństwa.

Do mieszkania wróciłem pieszo. Zabrałem rower i pojechałem do lasu. Odreagować. Poukładać myśli. Później jeszcze kilka razy wracałem pamięcią do tego momentu i zastanawiałem się dlaczego ten uśmiech. Nie znalazłem odpowiedzi i nie znajduję. Może lepiej nic się nie doszukiwać.

* * *

Zniknąłem z FB. Zawiesiłem swoje strony. Potrzebuję ciszy i spokoju.
Gdyby moi znajomi bardziej wierzyli w moje możliwości, być może łatwiej by mi było samemu w nie uwierzyć. Niestety, jest wręcz odwrotnie. Zostałem sam. Bez wsparcia. Muszę sobie z tym jakoś poradzić.

* * *
 
Miałem sen. Tuż przed nowiem księżyca. Siedziałem na krześle. Ona stała za mną w czerwonym swetrze. Dotykała mojej lewej ręki. Trochę się bałem odwzajemnić ten gest, bo przecież inni patrzą, ale.... zrobiłem to. Było przyjemnie.



środa, 6 marca 2019

Zasnął na zawsze

W nocy, z poniedziałku na wtorek, zasnął na zawsze. Poszukałem drewnianej skrzynki, dociąłem z płyty wieko. Powinien mieć porządny pochówek. A nie w jakimś pudełku. Pochowałem go w lesie, w miejscu, gdzie często chodzę na spacery. Najtrudniejszy momentem było włożenie do dołu i zakopanie. 

Wieczorem pojechałem odprawić rytuał przejścia. 

Dopiero teraz, na drugi dzień jest gorzej. Wróciłem z lasu do pustego mieszkania. Nie wybiegł do drzwi jak zawsze. Zrobiło się okropnie pusto. Wracają wspomnienia. Patrzę na puste miejsca, gdzie spał, leżał, bawił się. Mam z nim pełno zdjęć. Był ze mną 17 lat. Kiedy przynosiłem patyki z l;asu, zawsze był pierwszy, żeby obwąchać. Dziś przyniosłem bazie. Stoją takie samotne. 

Cały dzień leci muzyka.Siedzę a łzy same lecą. Została pustka.

poniedziałek, 4 marca 2019

Bezradnie patrzę jak odchodzi

Patrzę jak mój kot odchodzi. Od ponad tygodnia nic nie je. Ucieka. Chowa się. Śpi. Jest bardzo słaby. Siadam przy nim i głaszczę. A z oczu, kropla po kropli lecą łzy. Bezradność. Nic nie mogę zrobić. Pozostaje czas. Wiele wspomnień. I smutek.

sobota, 2 marca 2019

Świnia, nie sąsiad

Szósty raz ktoś przebija mi dętkę w rowerze. żeby to jeszcze było na dworze, jechałem, szkło - ok. Ale rower stał w piwnicy z innymi rowerami sąsiadów. Klucze mają tylko właściciele rowerów. Dwa dni temu wstawiłem tam rower i dziś wyprowadzam z przebitą dętka. No ileż można. I nie zrobił tego nikt obcy tylko i któryś z sąsiadów. Mało tego, za każdym razem tylko mój rower jest przebity. No co za świnia, nie sąsiad.