czwartek, 7 marca 2019

Gdybym umiał uwierzyć

Kolejny dzień zbieram się, żeby to napisać.

Po prawie 1,5 miesięcznym pobycie opuściłem szpital. To był wtorek. Wyszedłem stamtąd z niesmakiem. A niesmak pozostał po akcji jednej z terapeutek (M).  Chodzi o pożegnanie - taka niepisana tradycja oddziałowa. Znacznie wcześniej, kiedy podjąłem decyzję o odejściu, poprosiłem, żeby takiego czegoś nie było. N. wiedziała dlaczego tego nie chcę.
Poniedziałek był smutnym dniem. N. zawołała mnie na krótką rozmowę. Bałem się. To była odpowiedź na moje 8 stron zapisanej "pracy domowej" - mojego powodu odejścia. Była bardzo urzędnicza. Wszystko zmieniło się o 180 stopni. Mogłem się spodziewać, że tak się to zakończy. Później spotkanie z lekarzem - powiedział, że pora odejść. Na wtorek miał być gotowy wypis. Zgodziłem się, że przyjdę na cały dzień. Wtorkowe zebranie społeczności wszystko popsuło. Szczególnie mój całkiem dobry nastrój. I padło to jedno zdanie z ust M. - że dziś odchodzi (...). Potwierdziłem. A ona dalej. Nie miałem nic do powiedzenia. Kiedy ktoś z uczestników zaczął mówić coś o mnie - wyszedłem z sali. Już nie wytrzymałem. Chodziłem długo po korytarzu. Byłem wściekły. Nie wiem jak się zakończyła cała sytuacja.
Po wyjściu N. przechodziła obok do swojego gabinetu. Popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła. To było miłe. Nie znikła moja złość, bo przeszedłem obojętnie, ale zapamiętałem ten obraz jako jedyny pozytywny element tego dnia. Miała piękny uśmiech. A w tej jeansowej koszuli wyglądała jeszcze ładniej.
Przemęczyłem się jeszcze na ostatnich zajęciach - nic nie robiłem i z okropnym nastrojem opuściłem szpital. Nie chciałem z nikim rozmawiać i do nikogo się odzywać. Straciłem resztki zaufania do personelu. Prosiłem. Niestety, nie uszanowano mojej prośby. Być może, gdyby dyżur miała N. nie zrobiłaby tego świństwa.

Do mieszkania wróciłem pieszo. Zabrałem rower i pojechałem do lasu. Odreagować. Poukładać myśli. Później jeszcze kilka razy wracałem pamięcią do tego momentu i zastanawiałem się dlaczego ten uśmiech. Nie znalazłem odpowiedzi i nie znajduję. Może lepiej nic się nie doszukiwać.

* * *

Zniknąłem z FB. Zawiesiłem swoje strony. Potrzebuję ciszy i spokoju.
Gdyby moi znajomi bardziej wierzyli w moje możliwości, być może łatwiej by mi było samemu w nie uwierzyć. Niestety, jest wręcz odwrotnie. Zostałem sam. Bez wsparcia. Muszę sobie z tym jakoś poradzić.

* * *
 
Miałem sen. Tuż przed nowiem księżyca. Siedziałem na krześle. Ona stała za mną w czerwonym swetrze. Dotykała mojej lewej ręki. Trochę się bałem odwzajemnić ten gest, bo przecież inni patrzą, ale.... zrobiłem to. Było przyjemnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz