wtorek, 4 września 2012

Wrocław - dzień 25

          Po woli kończy się mój wakacyjny wyjazd do Wrocławia. I tak długo już tu jestem. A miałem być tylko jeden tydzień. Dziś dużo się działo. Zaczynam dzień od Dolnośląskiej biblioteki - chciałem załatwic wystawę swoich prac. Okazało się , ze osoby odpowiedzialnej a wystawy nie udało ie znaleźć, ae zostawiłem swój nr tel. w razie czego, zadzwonią.
          Maluję na Rynku kolejny raz Ratusz - panoramę. Eh... ten pierwszy, który robiłem był najlepszy. Ludzi już jest mniej,  mniej podchodzi popatrzeć, ale nie ma co narzekać. Tym razem "doczepił się do mnie starszy człowiek - sprzedając antyki od ponad 30 lat. To miło usłyszeć na temat swoich prac: TALENT, nic dodać... Rozmawialiśmy chyba z godzinę.
           Zadzwoniła do mnie pani ws wystawy. Poszedłem na spotkanie, bo telefonicznie załatwiać to jakoś mi nie bardzo odpowiada. Poszedłem do Galerii na Świdnickiej 28, nie miałem daleko, bo to tuż obok. Było krótko i na temat. W planach wystawa jest we wrześni 2013. Potrzeba przygotować 24 kartony 100 x 70 z pracami. Tematyka - z nastawieniem na Wrocław, akwarele. Musi być sporo prac, a przynajmniej po dwie na planszę - czyli ok 40. Moze uda sie przez rok tyle namalować kawowych prac, żeby zrobic tylko kawową wystawę.
          Kolejne spotkanie w Galerii Dominikańskiej z p. Olą. w/s ewentu, na którym miałbym malować jakiś obraz kawą.
           Obiad z gościem. I znw nie trafiłem na te sąwne pierogi. tojąc w kolejce doczepił sie do mnie bezdomny z prośbą o zupę. Widziałem jak inni go odpychali. Kupiłem. Nawet zaprosiłem do stolika, ale pan wolał ją zjeść na dworze. Wiem jak to jest rzebrać o jdzenie. Sam miałem z tym do czynienia. Na zupie nie zbiednieję, a mogę komuś pomóc. Nigd nie wiadomo, czy kiedyś sami nie będziemy potrzebowali takiej pomocy. Szkoda, ze wielu tak nie widzi. Najbardziej mnie dziwią ludzie, których stać nie tylko na zupę, ale i cos iwęcej, bo to ponich idać i też mówią NIE. A ten, tóry ma mao potrafi sie jeszcze podzieliś z drugim. Sedzuiałem przs stoliku przy oknie i co jakiś czas patrzyłem, czy ten pan je, i czy np. obsługa nic mu nie mówi. Na szczęście obyło się bez incydentów.
          Robię kolejne die prace na Rynku. Nieco inne niz zazwyczaj. I wraca do domu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz