Kolejny tydzień samemu w domu. Mogę liczyć tylko na siebie. Trzeba zrobić zakupy, ugotować, posprzątać, podlać kwiatki, nakarmić kota, pomyśleć, co zjeść w niedzielę na obiad. We Wrocławiu było trochę łatwiej, bo kilku z tych spraw nie było. Tutaj mam całe mieszkanie na swojej głowie; to, co się wokół dziej i kota. Są jeszcze telefony do szpitala. Mama.... chociaż krótko na rozmowę. Dajemy sobie radę. Codzienność.
Popołudnie miałem chwilę na malowanie. Coraz częściej pojawia się więcej koloru, żywych kolorów. Odpoczywam i nabieram chęci do dalszej pracy, szukania motywów w wyobraźni.
Kot czasem przychodzi na kolana poleżeć. Dziś przespał na nich popołudnie. A później wychodzimy na balkon i sobie rozmawiamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz