Piękny wschód słońca. Zapowiadał się słoneczny
dzień. Wybrałem się rano na cmentarz zrobić kilak zdjęć. Na dworze mroźno.
Trzeba było zabrać czapkę i rękawiczki. Było jeszcze przed godz. 8.00 jak
dotarłem na cmentarz. Niby wczesna pora a ludzi kilku już było. Na grobach piękne
chryzantemy. Nastawiłem się na zdjęcia żywych kwiatów. Na wielu była jeszcze
rosa. Zatrzymałem się przy malutkim opuszczonym grobie, bez tablicy, bez krzyża.
Stały tam tylko dwie lampki. Na grobie obok mały aniołek zasłaniający rękami
twarz. A później zacząłem czytać napisy na kolejnych dziecięcych grobach. To
było smutne.
A później było kolejne alejki. Zdjęć robiłem już
coraz mniej. Więcej czytałem napisów na nagrobkach. Az dotarłem do grobów z
tego roku. Kilka rzędów nowych grobów. Wiele osób odeszło w młodym wieku.
Niektórzy młodsi ode mnie. I kolejny grób dziecka. Obok leżały małe aniołki i
pluszowy miś.
Kiedy wracałem do wyjścia uświadomiłem sobie, jak cenne jest życie i jak wielką pustkę muszą
przeżywać ci, którzy stracili najbliższą osobę. Kiedy umarł mój dziadek miałem
16 lat. To było dla mnie najtrudniejsze doświadczenie. Był dla mnie najbliższą
osobą, a ja byłem ostatnią z którą rozmawiał kilka godzin przed śmiercią. Później
kolejni dziadkowie odeszli, ale wtedy…. hm… byłem w seminarium, węec sobie to jakoś poukładałem.
Przecież śmierć jest tylko przejściem do
lepszego życia. Nie wiem jak to będzie kiedyś, gdy przyjdzie mi stanąć nad
grobem (….). Warto żyć. Warto żyć i cieszyć się z każdej chwili. I oby jak
najdłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz