Po nocnej burzy, rano na dworze nieco chłodniej niż wczoraj i trochę mokro. Ale dobrze, że chłodniej, choć dzień zapowiada się podobny do wczorajszego. Wcześnie wychodzę malować na Ostrów Piaskowy. Jest dość pusto i spokojnie. No tak, kto o tak wczesnej porze - chyba była 9.00 - i jeszcze w taką pogodę wychodzi na spacer. Wpierw idę Na Tumski w poszukiwani dziewczyny ( wczoraj jej nie było, bo może za gorąco, więc może dzisiaj będzie). Niestety i tym razem nie było. Wracam na Piasek. Siadam na ławce i maluję katedrę. Wyszła mi całkiem ładnie. Nawet jestem z niej zadowolony.
Do 13.30 mam jeszcze sporo czasu więc siadam przed Mostem Zakochanych. Zbierałem się do tego tematu już od kilku dni. I nawet rysunek już jest naszkicowany, ale na miejscu zrobiłem nowy, mniejszy. Efekt końcowy wyszedł mniej zadowalająca niż poprzednia praca.
Dziś zaszalałem z obiadem - rybka z ziemniakami :) Mmm... pyszna była. Idę na Rynek. Mam dwa szkice i kamieniczki (jak się uda) Po drodze wstępuję do kościoła dominikanów. On nie była w planach, ale musiałem tam wejść. Siadam gdzieś w pierwszych ławkach, z dala od drzwi, zęby nikt mi się nie kręcił. I tak sobie siedzę. Potrzebuję pobyć sam, w ciszy. W myśli gdzieś przewijają się słowa Koronki do Bożego Miłosierdzia. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy. Ale leci jedna dziesiątka za drugą. A przed oczami.... hm... nasz nocne "wariacje" z I. Miejsce niezbyt stosowne do takich scen, ale jakoś tak wyszło. Eh.... wspomnienia wracają. A może to czas, aby do NIego wrócić ?!
I znów się kręcę po tym Rynku i szukam, ale w ostateczności siadam na stały miejscu. Kiedy słyszę: mam Pan talent, świetne prace, itp. to... teraz jakoś to inaczej odbieram. Mówię: dziękuję. Wcześniej jakś tego nie przyjmowałem do siebie. Zawsze szukałem jakiś wymówek, ze to nie ja, że tak jakoś smo wychodzi. Tak mam talent. Potrafię to zrobić i wychodzi mi to całkiem nieźle. Po tak długiej przerwie niemalowania robię bardzo dużo prac. I mi się chce je malować. To prawda, że trochę nakręca mnie miejsce, to, że spotkam jakiś ludzi, że ktoś to zobaczy i doceni. Chociaż ni robię tego pod ludzi, tylko dla siebie. I zazwyczaj nie zwracam uwagi jak się ktoś kreci. Jeśli zapyta o coś to ok. Ale tak, to nie przerywam malowania.
Spotkałem Marcina W. z żoną. Ja nada malowałem, on mnie ominął i tylko się odwrócił. I... Chwilę pogadaliśmy. Jest szansa, że w tm czasie, gdy jeszcze będę w Wrocławiu się spotkamy na dłużej.
Czasem wracają momenty, że chciałyby się płakać, kiedy widzę ludzi trzymających się za rękę. Czy to na rynku, czy na Ostrowie. Wracają wspomnienia. Szkoda... :( Wtedy szybko wracam do malowania, żeby myśleć o czyś innym. Brakuje mi jej.
Boże, dobrze, że jesteś ciągle przy mnie (Ty to wiesz). Wtedy w drodze mogę do Ciebie mówić. Choć do końca nie wiem czy istniejesz na pewno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz