sobota, 25 sierpnia 2012

Wrocław - dzień 15

          Rano znów padało. Wyszedłem później na rynek. Po wczorajszym, nieudanym dniu, z popsutym humorem, dziś miałem nie malować tylko odpoczywać. Jakiś spacer, gdzieś wyjść, coś zobaczyć. Niestety. Trzeci raz usiadłem na rynku w tym samym miejscu i malowałem ratusz, ale w kwadracie (bo taki miałem już narysowany). Miałem tylko 2-3 godziny, bo później byłem umówiony na spotkanie i wyjście do muzeum. Pracę udało się namalować. Niestety nie nacieszyłem się nią długo, bo od razu znalazła nowego właściciela (pan, który sam zaczął malować. Nawet pokazał mi kilka swoich prac - zdjęcia). Oprócz tego, dwie inne - sprzed kilku dni również trafiły do nowych właścicieli. To była grupka 3 os. Jak się okazałą  jednego z nich znajomą jest wnuczka Chełmońskiego :) z "tych:" Chełmońskich. Eh... za szybko te prace znikają :), ale lubię, kiedy wokół kręci się trochę ludzi i jest publika. 
          Na 14 byłem umówiony z grupą kilku osób (?) na zwiedzanie muzeum. w umówionym miejscy byem prezed czasem. po pół godziny dałem sobie spkój, bo nikt nie przyszedł. Do muzeum poszedłem sam. Znalazłem oddział ze sztuką współczsną, ten, którego wcześniej nie mogłe znaleźć. Spdziłęm tam ponad dwie godziny. Nowe, odermotowanepoddasze, białe ściany, no... zupełnie inny klimat. I nawet wpasowało się w tematykę pokazywanych prac. Choć niektóre prace straciły to "coś". "martwa natura z lampą i termosem" Cybisa - praca, która zatrzymaą mnie na dłuzej. Bo lubię takie malarstwo. Przypoiniałą się wtedy duza wystawa Cybisa, na która poechaliśmy z plastyka do Muzeum Narodowego do Warszawy. Dalej instalacje Hasiora. Szkoda, że tym razem odgrodzona i nie można było do nich podejść i popatrzeć z bliska. Ale praca z widelcami nadal robi na mnie duz wrazenie. Wielkie wrazenie zrobiłą sala Abakanowicz i jej monumentalne abakany. Wow. Przesiedziałem tam kolejną dłuższą chwilę. A na konic obraz A. Dłżniwskiego - "zcarny kwadrat". Nibby nie ma w sobie nic szczególnego, ale ja mogę na niego patrzeć godinami. Nawet pprosiłem pracowników muzeum, zęby zrobili mi przy nim zdjęcie :) Miłym zaskoczeniem było to, zę mozna robić zdjecia (bez lampy) bez zadnych opłat, biletów itp. I nikt nie robi problemów że za dużo zdjec się robi (jak to iałem okazję sam doświadczyć kila lat wsteć) Dodatkowo było kilka osób, które coś rysowały i taż nie było z tym problmu. Widzę, zę wprowadzone zmiany idą w dobry kierunku. To dobrze, że tak jest i nie ma ograniczeń. Wychodząc zajrzałem jeszcze na wystawę "Sztuka Orientu", żeby zrobić kilka zdjęć. Przed obiektyw trafiły: narzędzia do kaligrafii, czarki do herbaty i porcelanowa waza przedstawieniem kwitnących drzew śliwy i ptaki. Ponad dwie godziny spędzone w muzeum. Szkoda, że samemu. A miałem nadzieję, ze spotkam nowych ludzi przy okazji coś opowiem o wystawie - a przynajmniej takie było założenie.
          Wieczorem już nie wychodziłem nigdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz