Wstałem bardzo wcześnie. Za oknem wieje i jest zimno. Niestety muszę zostać w mieszkaniu. Ale nic straconego. Wreszcie mogę zabrać się za malowanie Fresco Cafe do Łodzi. Nie przepadam za malowaniem ze zdjęć, wolałbym to malować na żywo. Praca nie wyszła taka zła. Zrobiłem zdjęcie i wysłałem do Łodzi. Praca ma trafić na okładkę nowego menu tej kawiarni.
Wybieram się jednak w plener. Jest zimno, ale słonecznie, wiec może pogoda się poprawi. Wpierw jednak idę zapytać o zrobienie wystawy w dwóch kawiarniach: Mleczarnia i Wydawnictwo. Obie są na jednej ulicy. Uzyskałem tylko tyle informacji, że pozostaje mi kontakt mejlowy, a później jeśli pomysł zostanie zaakceptowany, to będzie możliwe spotkanie. OK, jeśli taka jest procedura, to niech będzie. Dostałem namiary i będę pisał. Wracam na wyspę malować Ostrów. Wybieram to miejsce, bo jest nawet jak osiądę w słońcu to nie będzie aż tak zimno. Jednak się przeliczyłem. Zacząłem malować, ale pracy nie skończyłem bo... zmarzłem okropnie. Ludzie poubierani prawie w kurtki, a ja na letniaka. Wróciłem do mieszkania. Pracę skończę innym razem przy lepszej pogodzie. Następne godziny spędzam w mieszkaniu na rozmowie z Karolem. Rozmawialiśmy tak o "głupotach", nic szczególnego, dla zabicia czasu. Ja przy okazji robiłem szkice do olejnych prac, a szczególnie ratusza.
Popołudnie jednak spędzam w plenerze. Tym razem ubrałem się w długie spodnie. No i żołądek się dopominał jedzenia :) Po obiedzie w "Jacku..." idę na Rynek. Po drodze wstępuje do sklepu chińskiego zobaczyć akcesoria do kaligrafii. Po wejściu oniemiałem. Wow, zupełnie inny świat. Asortymentu już coraz mniej bo w sklepie jest wyprzedaż, ale i tak było super. Na ścianach wiszą duże zwoje malarstwa tuszowego i kaligrafii, na półkach ceramika, czarki do herbaty, parawany, posążki Buddy - nawet szukałem jakiejś dla siebie. Ale największe wrażenie zrobiły na mnie DUŻE pędzle do kaligrafii. Było ich tam z.... 40, a może i więcej. Niestety jak dla mnie bardo drogie. no nie dam 100 czy 150 zł za jeden pędzelek, ale chętnie bym kilka nabył. Będzie trzeba jeszcze wrócić do tego sklepu i nacieszyć oczy ich widokiem. Idę na Rynek. Przechodzę przez Empi, bo blizej i musiałem się przy kilku regałach zatrzymać.Dzwoni nowa osoba, chcąca dołączyć do naszego Klubu Plastyka. To byłą miłą rozmowa.A w Empiku znajduję kilka tytułów, które mógłbym nabyć :) - książki o ikebanie, ogrodach japońskich i podręcznik do nauki języka japońskiego.
Jestem już na Rynku. Miejsce i temat stałe - maluję wieżę kościoła garnizonowego. To miłe, kiedy gdzieś obok słyszy się: to ten Pan, który maluje kawą; ma Pan talent; piękne prace itd. Robię dwie podobne prace i wracam. Niestety zimno. Kiedy malowałem, obok przy fontannie chłopak oświadcza się dziewczynie. Jest pierścionek, są kwiaty. To był trudny moment. Wracają wspomnienia z 7. maja `10, kiedy złożyłem taką samą propozycję Izie. Nie było tych wszystkich "zabawek"... bo najważniejsze było słowo "tak". Chwila oddechu i maluję dalej, żeby myśli zająć czymś innym.
Jestem już na Rynku. Miejsce i temat stałe - maluję wieżę kościoła garnizonowego. To miłe, kiedy gdzieś obok słyszy się: to ten Pan, który maluje kawą; ma Pan talent; piękne prace itd. Robię dwie podobne prace i wracam. Niestety zimno. Kiedy malowałem, obok przy fontannie chłopak oświadcza się dziewczynie. Jest pierścionek, są kwiaty. To był trudny moment. Wracają wspomnienia z 7. maja `10, kiedy złożyłem taką samą propozycję Izie. Nie było tych wszystkich "zabawek"... bo najważniejsze było słowo "tak". Chwila oddechu i maluję dalej, żeby myśli zająć czymś innym.
Wieczorem zaglądam do Internetu a tam kolejne miłe niespodzianki. Pod dzisiejszym zdjęciem z malowania kawą jeden z wielu komentarzy napisany przez znajomą MJJ: ...Wróciłam z pleneru w Sadlinkach i okazuje się, że cała Polska zna Twoje malowanie kawą i wszystkich zachwyca !!!!!!!!! Ale zaskoczenie. A później odezwała się jeszcze Ania A. Czas pomyśleć o wrześniowym wieczorku autorskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz