wtorek, 28 sierpnia 2012

Wrocław - dzień 18

           W nocy śniła mi się Iza. ... eh, rozmarzyłem się, pisząc te słowa. To był piękny sen.
         Wybrałem się na Rynek malować ratusz. Na miejscu wszystko rozłożyłem i... okazało się, że nie zabrałem palety z kawą. To już kolejny raz, kiedy zapomniałem jej zabrać. No i nie było wyjścia, trzeba wracać. Kiedy już zabrałem wszystko, głupio było wracać na Rynek, wiec udałem się na Piasek, malować Most Zakochanych. Tym razem po drugiej stronie ulicy, na przeciwko kościoła MB Piaskowej (wcześniej siedziałem tuż przy nim). Tym razem, oprócz widzów, dosiadły się dwie dziewczyny, aby popatrzeć i pogadać. Nie przeszkadzają mi takie "spotkania", a wręcz przeciwnie - lubię kiedy ktoś się dosiądzie. Mam wtedy z kim pogadać. I nawet zatrzymała się jedna siostra zakonna i pytała coś o obrazek. Drugą pracę zrobiłem na Piasku. Kończyłem wcześniej zaczętą panoramę Ostrowa. Wracając, chciałem jeszcze zobaczyć grupę ludzi, którzy niedaleko rysowali - mijałem ich, gdy szedłem rano - ale nie zdążyłem. Skończyli wcześniej.
          Po południu wybrałem się malować budynek Biblioteki Uniwersyteckiej. W drodze minąłem chłopaka, który rysował wieżę Ratusza. To pewnie jedna z osób z tamtej wcześniej spotkanej grupki. Nastawiłem się na małą pracę - i to był błąd, bo zagmatwałem się w szczegółach. Ale sam rysunek wyszedł mi całkiem nieźle. Jak zabrałem się za malowanie, to było coraz gorzej,. Nie skończyłem jej. Wróciłem do mieszkania. Mógłbym jeszcze gdzieś po drodze się zatrzymać i coś namalować, ale nie miałem już siły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz