Kolejny dzień, kiedy bardzo wcześnie wstałem. Szybkie śniadanie i wychodzę w plener. Pomysł jest, aby iść w okolice Politechniki - wydz. architektury. Malowałem kiedyś ten budynek. Obok jest park i duży kościół. To kawałek drogi stąd. Jest jeszcze mały ruch na mieście. Kiedy jestem już na miejscu, nie sądziłem, ze tak szybko tam dojdę. Dwa razy obszedłem cały park w poszukiwaniu tematu. W ostateczności usiadłem gdzieś w cieniu pod drzewami i.... tak przesiedziałem dwie godziny. Nic nie namalowałem. Miałem w planach budynek Politechniki, ale akurat słońce było z drugiej strony i był cały w cieniu. Posiedziałem i odpoczywałem.
Druga połowa dnia - rynek. Może tam znajdę jakiś temat i cos namaluję. Niestety. Powtórka z porannego wypadu. Kolejne godziny przesiedziałem na ławce i patrzyłem na Rynek. KRYZYS TWÓRCZY. Została mi tylko najtańsza zupa pomidorowa w "Jacku..." .Eh...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz