Maluję, maluję, maluję. Wieczorami. Czas na więcej koloru, zywego koloru. Wróciłem do prac japońskich. Wczoraj były pierwsze próby malowania klonuj. Prace wygladają całkiem fajnie. Dziś kaligrafia. i DUŻO czerwonego koloru. Zrobiłem też niewielka dekorację na shunbun no hi (równonoc jesienną). całość stoi w oknie, na parapecie. Japońszczyzna mnie uspokaja. Wogóle dziś było duzo kolorów.
Dopołudnie spędziłem w lesie na zbieraniu róznych traw, kwaiatów, gałezi na sobotnie czary - Mabon. To najpiękniejszy sabat czarownic w całym roku. Inne moze opuszczam ale ten jest obowiazkowo :) Jak na czarodzieja przystało. "Świąteczne" koło magicznego roku wciągnęło. Każdy obchodzi jakieś swięta. Mnie wciagnęła magia. Las. Wrzos juz przekwita. Choc na drzewach jeszcze zielono. Przy okazji znalazłem trzy grzyby :) A później była zabawa z uwiciem wianka. Kot mi pomagał. I było super. Efekt - wyśmienity.
Wracając z lasu przyglądałem się ludziom. Widać różnicę między twarzami tu a tymi z Wrocławia. Tutaj wszystko jest takie szare. I jedna rzecz, której tutaj brakuje - uśmiechu i tekstu, który słyszałem codziennie wiele razy : " miłego dnia" i uśmiech. Korzystam z dnia. Ciesze się słońcem, dobrą pogoda, jazdą na rowerze. A później wracam do malowania. Żeby nie wpaść w nudę, przygnębienie i nicnierobienie. I uśmiech, to podstawa dobrego samopoczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz