piątek, 11 października 2013

chleb

Kolejny numer gazetki parafialnej był kserowany. W godzinę się wyrobiliśmy. a później zabrałem się z pastorem do piekarni po chleby na niedzielne nabożeństwo. Sam też dostałem taki chlebek - może nieco większy niż pozostałe. Świeży, prawdziwy, naturalny chleb. Dobre słowo, uścisk dłoni, obecność drugiej osoby i chleb - to "rzeczy", których czasami brakowało, a dziś mają dla mnie bezcenną wartość. Kolejne kilka godzin spędziłem wśród ludzi i na rozmowie. Potrzebuje tego, żeby nie myśleć, nie dołować się, nie zniechęcać. To chwile, kiedy mogę zapomnieć, nie wracać pamięcią wstecz. Czasem się uśmiechnąć. Być potrzebnym. Pomóc. 

Nawet nie zjadłem obiadu, tak ten czas szybko zleciał. A później jak zabrałem się za malowanie, to o jedzeniu nie było mowy. jedynie czas na leki mnie zmusił, żeby zrobić jakieś kanapki. A praca - tym razem nieco większą i temat trudniejszy, ale wyszło całkiem ładnie. Powoli się rozkręcam z malowaniem. A kiedy widzę efekty swojej pracy (wszystkie prace mam wystawione na półce), to mnie jeszcze bardziej mobilizuje. Choć czasem patrzę na nie z niedowierzaniem, że ja tak potrafię. Na jednym z portali, gdzie zamieszczam swoje prace, dostałem komentarz: "Twoje malarstwo przechodzi gigantyczne metamorfozy". Chyba coś w tym jest. To jeszcze bardziej podbudowuje, dodaje pewności siebie, mobilizuje, że ktoś widzi moje postępy. Szczególnie, że mówi to ktoś, kto ma też niezły dorobek artystyczny i ciągle maluje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz