Kolejn spotkanie i kolejne dwie godziny na wygadanie się. Mam problem, z którym jeszcze sobie nie radzę, ale on nie stał się tematem spotkania. Poruszyłem go dopiero na koniec i to bardzo pobieżnie. Mozę następnym razem do niego wrócę. Na tapecie są czasy seminarium. To był czas wielu rozterek, strachu w podjęciu decyzji, poszukiwanie swojego miejsca, sensu, własnej drogi. Czas wielu rozczarowań. A takze czas, gdzie odstawałem od środowiska, z wieloma rzeczami sie nie zgadzałem, choć głośno o tym nie mogłem mówić. Z perspektywy czasu widzę jak bardzo pobyt tam namieszał mi w głowie. Nie bez powodu pisałem magisterkę na temat sekt :)
A po terapii spotkałem Kingę, koleżankę z plastyka. W oczekiwaniu na swoją córkę, my kolejną godzinę przegadaliśmy. Bardzo mi to pomogło. Przegadaliśmy o wszystkim. Kiedy prosiłem Izę o taką rozmowę, nie mogłem liczyć na jej pomoc. I cóż, będziemy się widywać tak co tydzień w tym samym miejscu. Jej, terapia pomogła. Teraz chodzi z córką. Wróciłem do domu pierwszy raz z uśmiechem, którego nie było od dłuższego czasu.
Wieczorem zabrałem się za malowanie. Nie wiem dlaczego, ale o tej porze maluje mi się znacznie lepiej niż w ciągu dnia. Jest dość ciemno a ja siedzę tylko przy lampce nocnej (nie mam innego światła).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz