Poranna wycieczka rowerowa do sklepu była dobrym pomysłem. Zimno co prawda, rękawiczki i czapka były przydatne, ale załatwiłem to, co chciałem.A póxniej już codziennosć: sprzątanie, kwietki, obiad i nuda. Sporo czasu prezestałem w oknie wpoatrzony w jej okna. czasami ona stawała w nim. Lubiłem na nią partrzeć, kiedy była ubrana w cokolwiek białego. Tak jak dzisiaj. Miała chyba biały sweterek.
I to jest właśnie mój problem, z którym najbardziej nie potrafię sobie poradzić. Ja wciąż ją kocham, a ona już dawno ode mnie odeszła i ma inne, swoje życie. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Szkoda :( Może jeszcze gdzieś na samym dnie tli się ogarek nadziei, ale czy coś to zmieni? Nie sądzę. Muszę sobie z tym jakoś poradzić.
Wieczorem, zabrałem się za malowanie. Czas szybciej zleciał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz