Mam łzy w oczach. Znów patrzę gdzieś daleko przez okno. A tam... ciągle pada. Odwołałem wyjazd do Wrocławia. Odwołuję kolejne spotkania. Wystawę przesunięto o kilka dni. Zdejmują po świętach. Nikt nie odpisuje na mejle. Wszystko się znów psuje. A ja tracę sens. Wracałem w niedzielę z Łodzi. Też patrzyłem w okno i.... po co mi to wszystko? Czasami myślę, że samobójstwo byłoby najlepszym rozwianiem. Ale to straszne tchórzostwo. Wiem, że tego nie zrobię. Za bardzo się boję. A może... a może mam jeszcze nadzieję, że coś się zmieni. Póki co wciąż to samo, cztery ściany, głucha cisza i 16 godzin spędzane w wirtualnym świecie. Znów przestałem malować. Ostatnie trzy prace zrobiłem z przymusu, bo termin oddania się zbliżał. Nie chce mi się. Nie mam motywacji. A wszystko jest jakieś nijakie. Juz nawet kot mnie nie rusza. Przychodzi, popatrzy i... sobie idzie. Mam dość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz