Wczoraj cały dzień malowałem, Wieczorem narysowane szkice zaczęły nabierać kolorów. A tematem są kwiaty. Często uciekałem od tego tematu, bo.... strasznie trudny i... pewnie nie wyjdzie, bo nie potrafię malować kwiatków. A jednak okazłao się inaczej. Malowanie poszło szybko, efekt był zadawalający i co najważniejsze - wciągnęło mnie. Gotowe prace wieszam sobie na ścianie zeby na nie patrzeć. Swoją drogą ich widok mnie mobilizuje żeby robic kolejne. Kiedy patrzę na te nowe prace zaczynam odkrywać malarstwo. Nie maluje juz konkretnej rzeczy, płatka, liścia, łodygi. Zaczynam bawić się kolorem, plamą. I wtedy przypominają mi się słowa mojego nauczyciela od malarstwa: nie maluj tego co wiesz a to co widzisz. I chyba o to w tym chodzi. Kiedy wyrażam siębie (choć moze czasem tegfo sam nie widzę), a nie kopjuję, to chyba zaczynam to bardziej czuć. Chciałbym żeby ten stan mnie długo trzymał. Dziś kolejne prace do malowania. Trzeba narysować kilka nowych. Na zapas, na kolejne dni. Kiedy mam narysowanych kilka prac czekających w kolejce na malowanie, nie nudzę się, nie zastanawiam co namalować, co w ogóle robić. Mam już gotowy plan i działam. I tak jest najlepiej.
A tu jeszcze taka miła niespodzianka. Z rana listonosz przynosi zwrot podatku. Za oknem słońce. Wczoraj była piękna tęcza, a nawet dwie. Zapowiada się bardzo dobry i twórczy dzień. Dam radę. Będzie dużo malowania, kolorowo i radośnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz