czwartek, 6 lipca 2017

Patrzę ze smutkiem w okno

W poniedziałek miałem zacząć malować kolejną pracę na zamówienie. Zrobiłem szkic i.... czeka. Nie chce mi się do niej zabierać. Już nie wspominam o dwóch innych, które też czekają na namalowanie.

Od samego rana miałem nie najlepszy humor. A wręcz bardzo czarny i przygnębiający. Po głowie chodziły mi jedynie czarne myśli; śmierć, koniec, bezsens, strata czasu. Najłatwiej byłoby odejść. Malowanie nie wchodziło w grę, bo więcej byłoby szkód niż pożytku. Kontynuowałem montowanie niewielkich półeczek z wykorzystaniem wiszących metalowych kwietników. Na nich pojawiły się moje magiczne akcesoria. A tych mam coraz więcej: kielichy, kociołki, świece, kości, muszle. Po dwóch tygodniach wreszcie wypakowałem je z walizki. Eksponaty były na wystawie w Łodzi przez miniony miesiąc. Tutaj ich nikt nie chce pokazać. Chociaż w część pokój przestaje wyglądać jak pracownia malarza a staje się kawałkiem pokoju wiedźmy. I to mi się podoba. 
Samotne przesiadywanie w domu, zapatrzony z nudów w monitor komputera przerzucałem kolejne strony na Facebooku. W tle leciała medytacyjna muzyka. W momencie, kiedy to piszę też leci muzyka. Wtedy odezwały się jakieś dziwnie uczucia, wspomnienia, przeczucia, ze przyjdzie moment, kiedy zostanę sam, i będzie sobie trzeba jakoś radzić. Mama jeździ codziennie do połamanej babci pomagać jej w funkcjonowaniu. To ten obraz spowodował zmiany. Mur, który stworzyłem, burzą jedynie łzy. Czas kiedyś zabierze tych, co są blisko. ... 
Zabrałem się za posprzątanie / odkurzenie mieszkania, podlałem kwiatki. Zrobiło się jakoś inaczej. W swoim pokoju i tak mam nadal bałagan; pełno gazet, kartek, walające się kredki, długopisy, pędzle. Nastrój nieco złagodniał. 
Szybko pojechałem na obiad. Dziś chyba nawet nie zjadłem śniadania. Od jakiegoś czasu nie jem. Po przebudzeniu uciekam w świat wirtualny i zapominam o jedzeniu.
Przejażdżka rowerowa dobrze zrobiła. Ale tylko na chwilę. I znów włączyłem komputer. I znów przerzucałem kolejne strony na Facebooku. Ktoś zauważył, że ostatnio wrzuciłem jakiś czarny, przygnębiający obrazek.
Zaparzyłem kilka kaw do malowania. Ale dziś malował już nie będę. Patrzę w okno na zachodzące słońce. 

Może powrót do codziennego pisania zmobilizuje mnie do jakiejś pracy. Nie chcę, żeby wrócił stan depresyjny. Od kilku tygodni nie chodzę na terapię (ośrodek nie dostał funduszy, wiec spotkań też nie ma), wiec muszę sobie radzić sam. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz